Abrolka

Nie wiem od czego zacząć od pozytywów czy wprost przeciwnie .
Przy czym chyba nie cena jest mankamentem tylko, bardzo ambitne podejście konstruktorów którzy wszystkie problemy starają się rozwiązać optymalnie.
A życie uczy, że nie zawsze się da i czasem trzeba się zgodzić na kompromis. Faktem jest, że postawiłem tyle wymagań i warunków które abrolka ma spełniać że chyba nie jest możliwe ich spełnienie.
Ma być: mała, kompaktowa, lekka ale też trwała, precyzyjnie, płynnie oddawać linę ipokazywać rzeczywistą siłę oddawania a nie jakieś ciśnienie w układzie, pokazywać szybkość odwijania się liny, ma mieć możliwość regulacji siły holu (hamowania) z za kierownicy, zwijanie z powietrza zanim lina opadnie na ziemię,, najlepiej bez hydrauliki bo na ogól cieknie, zapowietrza się i jest zawodna, beben na 2000m liny dyneema 2,5 mm (800kg wytrzymałości), zakładana na hak holowniczy tak by jedna osoba sama mogła założyć i zdjąć, po odwinięciu całości liny (dotyczy krótszych lin) ma dalej pokazywać siłę holu tak jak malinka, ma się nie grzać czyli musi pozwolić holować komercyjnie raz za razem i ma być idioto- odporna (teraz kobiety nie czytają : jak już wszyscy polecą w piz..u to sadzamy dowolną babę i też da radę nas wyholować).
Prawie wszystkie moje zachcianki udało się zrealizować. Zostały 2 problemy z którymi jeszcze walczymy.
1. Silnik do zwijania - brak silników dużej mocy na 12 V.  Rozruszniki trudno nazwać silnikami bo praktycznie chodzą na zwarciu i pobierają taką ilość prądu, że przy bardzo częstych holach i długiej linie instalacja w aucie zaczyna szwankować a kable prądowe świecić. Ale mamy nowy inny silnik do przetestowania zobaczymy, może się nada.
2. Układanie liny. - W abrolkach to spory problem. 95% abrolek oddaje linę nie płynnie tylko skokowo. Pod czas zwijania lina nie jest zbyt mocno naprężona (odwrotnie niż w wyciągarkach) bo spadochronik nie daje przecież zbyt dużego oporu. Przy holu (rozwijaniu) pod obciążeniem wcina się po między zwoje dochodząc nawet do spodu bębna i potrafi się na chwilę zakleszczać co daje efekt skokowego oddawania liny (paralotniarzem huśta w powietrzu przód tył). Aby tego uniknąć musi być szerszy bęben i większy posuw poprzeczny układacza dzięki czemu każda następna warstwa liny na bębnie jest ułożona  pod dużym kątem do poprzednie dzięki czemu lina nie wcina się między zwoje. Ale...
Powoduje to , że  przy holu na układacz działają bardzo duże siły boczne niszcząc napędzający ślimak lub krzywiąc rolki. Musimy wybrać czy masywniejsza, trwalsza konstrukcja ale to cena i waga czy też sposób odpinania (luzowania) układacza na czas holu z automatycznym załączeniem go do zwijania.
Całość prac wykonuje firma na co dzień zajmująca się automatyką, robotyką, projektowaniem i budową maszyn. w pełni profesjonalna, elementy wypalane laserem , obróbka na obrabiarkach numerycznych. Do tego sami zaangażowani bo 3 z nich w tym szef też paralotniarze.
I tu jest problem. Zajmują się projektem skokowo w przerwach między zleceniami. Jesteśmy już blisko celu ale w zeszłym tygodniu podpisali jakiś nowy kontrakt i do 18.06. nie dotkną tematu. Myślę, że wcześniej jak w połowie lipca  egzemplarz produkcyjny nie będzie gotowy. Czyli sprzedaż początek sierpnia.
Cena ostateczna nie jest jeszcze ustalona bo nie wszystko jeszcze rozwiązane ale szacuję, że nie przekroczy 5-6 tyś zł. Dla porównania  ta litewska G6 advanse kosztowała ponad 3tyś euro netto bez liny i bez spadochronu. a ta nowa nie wiem bo wprowadzili ją bardzo nie dawno. A najlepsze , że po zapłacie 50 % zaliczki czeka się na nią 6 miesięcy bo taką maja kolejkę chętnych.
Jak was bardzo ciśnie i macie skądś pogodę , bo u nas nie ma,  to zróbcie malinkę - koszt 800 zł + lina. Jak możecie poczekać to pisz na początku lipca potwierdzę Ci na jakim etapie jesteśmy i być może będę juz znał ostateczną cenę.
Odnośnie dyskusji na grupie.
To co ostatni dyskutant napisał to totalna bzdura. Nie ma bezpieczniejszego wyżej holującego i to  na krótkim terenie urządzenia niż DOBRA abrolka. No i dodatkowo praktycznie nie niszczy liny. Lina nie jest w ogóle ciągana po ziemi te 300m rozwijane na starcie (czyli kładzione na ziemi nie przesuwane) praktycznie od razu jest w powietrzu a potem zwijanie też jest z powietrza. Na malinkach głównym problemem nie jest jak się niektórym zdaje trudność w zmniejszeniu siły holu (poryw wiatru czy komin) gdy auto musi stawać a potem jechać na wstecznym choć wymaga to przytomnego kierowcy. Problemem jest notorycznie zdarzające pękanie liny podczas holu co na małych wysokościach jest cholernie niebezpieczne. A nawet świeżo kupiona lina przeciągnięta 2 razy przez całe lotnisko potrafi być już w paru miejscach uszkodzona bo trafiła na denko od butelki albo puszkę od konserw. Latam często na tandemie , czyli generuję większe obciążenia to niestety wiem co mówię. Rwę  liny od malinek regularnie i w zasadzie przestaję z nich korzystać chyba , że na singlu.
Dobra , pora lulu.
Daj znać czy jesteście zainteresowani czy idziecie w inną opcję bo za moment jakąś listę kolejkową będę tworzył. Już mam 8 zamówień a jeszcze słowa na grupie nie napisałem - ach ta poczta pantoflowa.
Pozdrawiam Krzysztof Zawadzki